Blog wędkarski – Sklep Drapieżnik

DWA OBLICZA WĘDKARSTWA PODLODOWEGO

Przychodzi taki czas w roku, gdy wszystkie wody stojące, a nawet niektóre rzeki pokrywają się warstwą lodu. Większość wędkarzy w tym trudnym okresie chowa sprzęt do szafy, wolne wieczory wykorzystując na wiązanie przyponów, uzbrajanie zestawów oraz przewiązywanie materiałów z kołowrotków.

Osobiście uwielbiam zimę i podlodowe łowienie dlatego z niecierpliwością co roku z wyprzedzeniem sprawdzam prognozy pogody i wypatruję momentu kiedy lód skuje wodę. Niestety w 2020 roku zima zawiodła podlodowców, dlatego w tym roku z jeszcze większym utęsknieniem czekałem na zimową frajdę wędkarską. Temperatury na początku roku rokowały bardzo dużymi minusami, więc już w połowie stycznia mogłem wejść na lodową tafle. Podlodowe łowy dzielę na dwa rodzaje. Pierwszy z nich to aktywne uganianie się za królami zimy- okoniami, a drugi to w miarę stacjonarne łowienie białorybu takiego jak: leszcze i płocie.


Pasiaści królowie zimy- niezwykła frajda.

Okonie to główny cel moich podlodowych wypraw. Ryba niezwykle kapryśna, ale też dostarczająca niezapomnianych emocji. Moimi ulubionymi łowiskami , gdzie ścigam się z tą rybą są dość płytkie starorzecza oraz niewielkie zalewy, gdzie na dnie akwenu znajdziemy wiele roślinności i usytuowanych krzaków. 


Sprzęt jakiego używam.

Okonie łowię na mormyszkę z wykorzystaniem bazowej przynęty jaką jest ochotka. Za wędkę służy mi rosyjska bałałajka jedna z najkrótszych wędek na świecie. Moja wędka ma dokładnie długość 30 centymetrów. Sama nazwa bałałajka pochodzi z Rosji i wywodzi się z ludowego instrumentu muzycznego należącego do rodziny gitar. Patrząc na moje wędki, rzeczywiście widać duże podobieństwo z tym instrumentem muzycznym, także jedni na niej grają, a inni drgają mormyszką pobudzając do aktywności ryby.

Ponadto zimą żyłki jakich używam mają średnicę w przedziale 0.07 do 0.11mm. Nie stosuję specjalnych żyłek z oznaczeniem ”WINTER”, używam zaś tych samym materiałów co przy łowieniu na spławik lub feederem. Na ten sezon nawinąłem świeże Preston accu power 100M / 0,08 mm i doskonale spisuję się do łowienia pod lodem.  Mormyszki, które stosuję nie są zbyt wielkie, przeważnie to wolframowe „kule dyskotekowe” lub kształty przypominające łezkę w kolorach złotym i srebrnym. Często przy łowieniu płoci stosuję malutkie miedziane mormyszki tulskie które w 100 % wytwarzane są w Rosji.


Gdzie szukam aktywności ryb?

W moich wytypowanych zbiornikach praktycznie każde miejsce wygląda podobnie, więc szukam niestandardowych lokalizacji takich jak:

  • wychodzące w głąb zbiornika trzciny,
  • uskoki dna, strome spady,
  • wyspy na akwenie, miejsca z trzcinami na otwartej wodzie,
  • pozostałości po pomostach , obok powalonych dużych drzew.


Sposób łowienia

Osobiście po dotarciu na obiecującą miejscówkę, wiercę automatycznie około 5-7 dziur w odstępach do 10 metrów. Dostrzegłem na przestrzeni sezonów, iż takie rozproszone ułożenie pozwala mi szybciej zlokalizować okonie, które często lubią szybko przemieszczać się w stadzie. Zależy mi na tym aby w dobrym czasie aktywności okoni łowić je w stadzie gdzie jest ich największe zgrupowanie. Po wywierceniu otworów do każdego po kolei wpuszczam luzem kilka ochotek, które mają na celu zachęcić do interakcji ryby pływające w obrębie mojej strefy łowienia.

Bardzo wolno opadająca przynęta ustawi nam ciekawskie ryby dokładnie tam gdzie spuścimy mormyszkę. Jako, że łowie w płytkich miejscach opad mormyszki kontroluje od razu po włożeniu jej do wody i płynnym powolnym przesuwaniem wędki w dół, docieram do dna. Kilkukrotnie miałem sytuację, że okonie żerowały praktycznie pół metra pode mną. Gdy jestem już na dnie zaczynam „grać mormyszką” pomału ją podnosząc, więc sztuczki i dodatkowe drgania są wręcz wskazane.

Sposobów na mormyszkowy taniec jest sporo. Startować można delikatnie ją podnosząc, następnie aktywnie drgać, parę centymetrów opuszczać, kiwać po skosie, kłaść na dno. Często rozpoczynam od skutecznego powolnego podnoszenia, przesuwając się do góry tak do 60- 70 cm następnie powtarzam tą funkcję pomalutku opuszczając ją z powrotem. Brania trzeba się spodziewać zarówno przy  podnoszeniu jak i opuszczaniu przynęty, nierzadko okonie potrafią nawet przez minutę bezwładnie obserwować co wyczyniamy bałałajką po czym w sekundę uaktywnić się do ataku naszego serwowanego smakołyku. Branie zacinam lekko podnosząc wędkę w pionie, następnie odkładam bałałajkę i ryby holuje bezpośrednio  przez kontakt rąk z żyłką. Jest to piękne uczucie czuć opór odpływającej ryby na cienkiej żyłce.

Na jedną dziurę przeznaczam maksymalnie trzy minuty, jeśli po takim czasie nie mam kontaktu kieruje się do kolejnego otworu. Często również robię serie wracające w tak zwane dziury startowe. Moje wytypowane dziury potrafię sprawdzić nawet 3 razy. Jeżeli w trzech podejściach w odstępie czasu nic z otworu nie wyłowię definitywnie odpuszczam daną miejscówkę. Okoniowe namierzanie to bardzo aktywne i pracochłonne łowienie nieraz dochodząca do setki ilość wywierconych otworów. Każdemu z Was życzę w przyszłości takiego dnia, gdy mormyszki będą nękane przez prawdziwych królów zimy! To wyśmienite uczucie złowić dużego okonia. Warto mieć na uwadze, iż zimą o wiele łatwiej jest złowić rekordowego percha. Analizując, twierdzę że tak aktywna forma podlodowego łowienia zdecydowanie przypadnie do gustu spinningistom którzy lubią aktywność, przemieszczanie się, przynęty mikro oraz różnorodne opcje prowadzenia przynęt.


Białoryb – wędkarstwo podlodowe w relaksującej wersji

Najciekawsze podlodowe łowienie białych ryb następuje w momencie gdy po kilkudniowych mrozach powoli zaczyna się ocieplać. W takim właśnie czasie do żerowania pobudza się białoryb. Białe ryby nawet zimą lubią trochę pojeść , więc na taki wypad trzeba przygotować się pod kątem zanęty. Wtedy do swojego podlodowego arsenału koniecznie dołączam ekwipunek taktyczny. W skład wchodzi solidne duże wiadro i mix pudełek Preston z zamknięciem w którym mogę przygotować i poporcjować mieszankę.  Na początku swojej lodowej przygody zanęty przechowywałem w reklamówkach, ale te często potrafiły przymarzać, kleić się i na końcu rozrywać. Z czasem przeszedłem na wymienione wyżej pojemniki, które doskonale nadają się do przechowywania małej ilości glin lub zanęty bez obawy, że podczas poruszania po tafli lodowej otworzą się.

Przeważnie zanętę przygotowuję w domu. W tym roku w mroźnych zmaganiach używam zanęt Sonubaits z serii DutchMaster przede wszystkim opcję Silver o popielatym kolorze z intensywnym aromatem kopru włoskiego.  Oczywiście zimą nasze porcje zanęt nie są wielkie. Na jeden wypad spokojnie wystarczy nam 0.3-0.5 litra suchej mieszanki. Dużo większą wagę przywiązuje do glin i do ziemi, które stosuję ponieważ są one głównym nośnikiem podawanych robaków. Będąc już na sesji wędkarskiej do nęcenia używam specjalnego podajnika, który opuszczam do dna i tam uwalniam jego zawartość. W podajnik pakuję kulki z zanętą, gliną oraz robakami. Robaki jakie stosuję do nęcenia to w 90% jokers, czasem urozmaicony pinką i rzadziej grubymi, białymi robakami.

Podlodowy zanętnik to super sprawa ponieważ dzięki niemu, mam pewność ,że podana przeze mnie rybom stołówka jest centralnie w pionie mojego otworu do łowienia. Ulepiona rękoma kula spadając manewruję na boki co sprawia, że potrafi opaść nawet dość spory kawałek od naszego otworu, niezależnie od tego jaką głębokość pod sobą mamy.

Do łowienia wybieram zbiorniki, które obfitują w leszcze i płocie. Zimą łowi się je na większych głębokościach, ale są to z reguły te same miejsca gdzie szukamy ich późną jesienią podczas łowienia feederem lub na spławik. Obecność ryb z pewnością zdradzą nam wędkarze, którzy zimą tworzą charakterystyczne skupiska. Jeżeli chodzi o łowienie, możemy zrobić kilka otworów i każdy zanęcić innym wariantem robaków i zanęty.  Da nam to odpowiedź czego ryby konkretnego dnia potrzebują i przy którym otworze lepiej się je łowi.

Do białorybu używam najdelikatniejszego sprzętu jak się da. Zaczynam już od żyłki 0.06 (na bardzo niechętne ryby) i mikroskopijne mormyszki. Sposób  prowadzenia znacząco różni się od tego w jaki łowie okonie. Zdecydowanie mniej „gram” kiwokiem i dużo wolniej podnoszę mormyszkę. Białoryb nie jest aż tak aktywny, żeby „ganiać” za przynęta. Bardzo dobrze sprawdza się też technika „na leniucha”. Po prostu ustawiamy wędkę tak, by  mormyszka była tuż nad dnem lub się o nie opierała. Taka nieruchoma prezentacja jest bardzo atrakcyjna, zwłaszcza dla leszczy. Jeżeli dobrze wpasujemy się w żerowanie da się naprawdę pięknie połowić. A frajda z  holu nawet 500 gramowego osobnika na cienkiej żyłce jest nie do opisania.

Mam nadzieję, iż w przyszłości spróbujecie powędkować zimą. Gdy tylko lód w Waszej okolicy będzie bezpieczny, ruszajcie nad wodę sprawdzić co to znaczy bezpośrednie podlodowe wędkarstwo. Pamiętajcie, aby na pierwszy wyjazd zabrać ze sobą termos z ciepłą herbatą oraz dobry humor.

Z wędkarskimi pozdrowieniami,
Bartosz Iwaniuk