Blog wędkarski – Sklep Drapieżnik

Pellet Waggler – zabójcza metoda na ciepłe pory roku!

Technik skutecznego łowienia ryb na komercyjnych zbiornikach jest co najmniej kilka, a każda z nich znajduje swoich zwolenników. Do tej pory większość wędkarzy jest ukierunkowana na wędkowanie za pomocą method feeder. Jednakże należy zaznaczyć, że czasem przychodzi taki moment gdy methoda nie jest tak skuteczna jakbyśmy tego oczekiwali. Dzieje się tak wtedy, gdy nastają gorące dni i temperatura wody zaczyna się mocno podnosić. W takiej sytuacji oczekiwanie na pojedyńcze branie karpia lub amura może przyprawić o zawrót głowy, a nasza sesja przeradza się w beznadziejne oczekiwanie na pojedyńczy odjazd…

Jest na to rozwiązanie, a właściwie kilka, lecz ja w tym artykule chciałbym przedstawić to jedno konkretne

– metodę Pellet Waggler.

Jak większość technik komercyjnych została opracowana przez Anglików, którzy wiodą prym w skutecznym i szybkim odławianiu ryb na takich łowiskach. To wiekowa metoda i powstała w momencie,  kiedy podczas gorących dni karpie pływały w toni, w połowie wody, lub przy powierzchni. Tak jak wspomniałem, nie reagowały one na przynętę na dnie w podajniku i wiadomym było, ze należy je kusić w inny sposób.

Karpie to żarłoki i do tego potrafią się przyzwyczaić do pewnych działań oraz zachowań. Zresztą nie tylko karpie, jednakże piszę o nich, bo te komercyjne sztuki są wyjątkowo cwane. Spędzając czas nad wodą można nie raz zauważyć jak krążą pod zwisającym nad taflą wody krzakiem, albo wiecznie patrolują te same rejony, lub potrafią w określonej porze dnia wpływać w bardzo płytkie przybrzeżne strefy i dokładnie je sprawdzać. W żadnej z tych sytuacji nie robią tego bez powodu. Zawsze cel jest jeden – mają ochotę podjeść i wiedzą, że tam znajdą pyszne kąski. To zachowania wyuczone, niektóre latami, inne dniami, a inne minutami – dosłownie. One szybko znajdują drogę do jedzenia, amury trzeba uczyć dłużej, ale karpie szybko łapią azymut na żarełko.

I co zrobić by łowić ryby, które nie schodzą do dna w trakcie dnia, lub jak je skutecznie łowić zanim się je tam sprowadzi? Sprawa jest prostsza niż się co niektórym wydaje – wystarczy mieć ze sobą wspominany zestaw do Pellet Waggler. To nic innego jak spławik (waggler) oraz zestaw końcowy przystosowany do łowienia na pellet, a całość służy do przechytrzenia i skuszenia karpi do brań. Oczywiście samo zmontowanie i obojętnie jakie zarzucenie tej kombinacji może przynieść sukces, ale zazwyczaj w postaci jednej lub dwóch przepływających akurat w pobliżu ryb. By być skutecznym w tej technice i regularnie łowić wypracowane ryby podczas danej sesji należy sięgnąć po wspomniane przeze mnie wcześniej przyzwyczajanie karpi do pewnych zachowań. Mam tu na myśli przyzwyczajenie ich do miejsca podawania pelletu, czyli do regularnego karmienia.  

Zasada karmienia

jest prosta i nie wymaga zbyt wielu przedmiotów na półce bocznej u wędkarza. Tak naprawdę trzeba mieć ze sobą procę oraz odpowiednia ilość pelletu, którego na kilkugodzinną sesje będzie potrzebne około kilogram. Ja zabieram ze sobą głównie pellet wielkości 8 mm, który według mnie do tej metody jest idealny. Oprócz niego lubię mieć awaryjnie trochę pelletu o granulacji 6 mm oraz trochę o granulacji 10 mm. „Ósemka” służy mi do strzelania w łowisko oraz oczywiście jako przynęta, natomiast dwie pozostałe wielkości mam dodatkowo by czasem sprawdzić czy karpie nie reagują na mniejszą lub większą przynętę. Klucz tkwi we wspomnianym przeze mnie wcześniej przyzwyczajeniu ryb do karmienia w jednym miejscu, czyli w regularnym podawaniu po kilka ziaren pelletu poprzez strzelanie nimi z procy. Ziarna wpadając w wodę znęcają ryby w dane miejsce, ale przede wszystkim ważny jest plusk! Po pewnym czasie karpie reagują na ten dźwięk jako na sygnał „podano do stołu” i zaczynają regularnie się tam kręcić jak rekiny przy potencjalnej ofierze.

Jednakże należy pamiętać, że mało kiedy skutecznym jest obfite karmienie pelletem. Jeśli od razu podawać będziecie mieszek pełen pelletu to ryby mogą pojawić się w łowisku ale dość szybko z niego się oddalić. Najlepszym rozwiązaniem, zresztą nie tylko w tej metodzie wędkarskiej, jest powolne wkręcanie ryb w pole łowienia i skuteczne wywoływanie konkurencji pokarmowej. Dlatego u mnie podczas wyprawy z Pellet Wagglerem zawsze sprawdzało się wstrzeliwanie dosłownie dwóch, czasem trzech, pelletów w wodę. Dzięki temu po tym jak ryby słyszały uderzenie o wodę natychmiast zaczynały jedna przez drugą próbować walczyć o ten kąsek i łapczywie go pochłaniały. Gdyby tych ziaren w toni było dużo, to jest mała szansa, że akurat moja była by przechwycona przez rybę.

Regularność przede wszystkim.

Logicznym jest, że aby zacząć przyzwyczajać ryby do tego, że podajemy pojedyncze pellety w dane miejsce to trzeba to robić regularnie. Łowienie na Pellet Waggler nie może wyglądać tak, że na start wrzucicie do wody ćwierć kilograma pelletów i będziecie czekać na reakcję, bo przecież zanęciliście, więc niech ryby przypływają. To byłby dramat, tak to nie zadziała. One potrzebują regularnego wnęcania!

Jak często strzelam? I jak podaję zestaw?

To jest bardzo proste, ale często kluczowe. Ja, jak wspomniałem, dwa ziarna pelletu wystrzeliwuję procą w jedno miejsce. Strzelam mniej więcej co 15-20 sekund. Wydaje się to dość często, ale kiedy wkręcimy się w tą metodę, to tak jak karpie przyzwyczajają się do plusku to i my przyzwyczaimy się do pracy procą – to uzależnia. No ale co z zestawem? On ląduje zaraz za pelletami, dosłownie zaraz za nimi. Tutaj dość szybkie zarzucenie Pellet Wagglera do wody ma duże znacznie, ponieważ spławik jest tak skonstruowany by podczas wpadania do wody wydawał plusk podobny do tego jaki wydaje wpadający pellet. Mało tego, taki zestaw ma wydawać nie jeden ale dwa plasknięcia o wodę – pierwszy to waggler, a drugi to ziarno pelletu zamocowane na końcu jako przynęta. Czyż to nie proste?! Teraz reasumując to co napisałem, pomyślcie co jest ważniejsze i skuteczniejsze – czy nasypanie pelletu na start i siedzenie w oczekiwaniu na przepływającą rybę, czy strzelanie dwoma ziarenkami i zarzucenie zaraz za nimi w to samo miejsce Pellet Wagglera, który wyda kolejne dwa plasknięcia w wodę…

Nie omówiłem jeszcze tego …

jak zbudować zestaw do Pellet Waggler.

A więc proszę bardzo – zacznijmy od wędziska. Powinno być ono wytrzymałe, bo będziecie nim siłować się z karpiami i amurami o różnych rozmiarach, oraz powinno reprezentować sobą miekką pracę – identyczną jak kije do method feeder. Z racji tego, że łowi się tutaj stale machając i zarzucając, a na końcu zestawu dynda spławik, to układ przelotek musi być jak w odległościówce by uniknąć splątań i przylepiania się mokrej żyłki do blanku. Ja używam wędki Preston Innovations Pellet Waggler 11ft (3,35m). To moja ulubiona seria wędzisk, którą cenię za ich pracę, dlatego korzystam z Super i do methody, i do klasyka, a teraz również do omawianej techniki. Jeśli ktoś będzie szukał czegoś z półki tańszej lub półki medium to marka Preston w swojej ofercie posiada jeszcze bardzo dobre kije z serii Ignition oraz MonsterX.

Do tego potrzebny jest kołowrotek i tutaj nie ma dużej filozofii, należy użyć takiego, który wytrzyma odjazdy większych ryb. Ja montuję identyczny jak do wędzisk w method feeder, czyli Centris NT. Dla mnie idealnym rozmiarem w tej metodzie przy wędzisku 11ft jest wersja 420. Wytrzymuje on latami moje tyranie go na karpiach i wiem, że mogę na nim zawsze polegać, a do tego ma zdejmowaną jednym kliknięciem szpulę. Pomaga to podczas niekontrolowanych splątań, które to zdarzają się czasem każdemu.

Żyłka. Tu są dwie szkoły – jedna to żyłka feederowa, która będzie wytrzymała i tonąca, i druga to użycie żyłki pływającej. Obie są poprawne, jednakże jak osobiście używam tej drugiej. Reflo Float Max to żyłka pływająca. Używam właśnie takiej, ponieważ Pellet Waggler to nie odległościówka, tutaj nie „kotwiczymy” zestawu w jednym miejscu na długi czas. Tutaj bardzo często pracujemy zestawem i przerzucamy go co kilkanaście sekund, a jeśli w tym czasie spłynie kawałek to nic się nie dzieje. Lubię pływające wersje Reflo Power z kilku powodów. Po pierwsze dużo lepiej zacina się żyłką z powierzchni niż zatopionej, bo nie stawia niepotrzebnego oporu, po drugie kiedy nie zauważymy zniknięcia spławika i zanim szczyt wędki zacznie się niebezpiecznie wyginać w stronę wody to wcześniej zauważymy prostująca się żyłkę na powierzchni wody. Po trzecie żyłka która pływa nie powoduje oszukanych brań ciągle kręcących się ryb w ostrzeliwanym pelletem łowisku. A w końcu po czwarte, i moje ulubione, dynamiczne branie powoduje niesamowity efekt rozcinania powierzchni wody przez Reflo Power Float – to zaskakujący widok!

Wagglery! To nie są zwykłe spławiki. Tutaj należy zaopatrzyć się w dedykowane do tej metody. Na rynku takich spławików jest bardzo dużo, wszystkie są świetne, ale ja jako konsultant marki Preston Innovations używam i bardzo sobie cenię Preston Precision Pellet Waggler. Zawsze należy mieć kilka różnych pod względem obciążenia ze względu na odległość na jaką chcemy posłać swój zestaw. Im dalej rzucamy tym cięższego potrzebujemy spławika lub jeśli przeszkadza nam wiatr to wtedy również łatwiej rzucić cięższym wagglerem. Jednakże ja używam najlżejszego na jaki mogę sobie pozwolić w określonej sytuacji, ponieważ wierze, że te lekkie trzygramowe wersje podczas wpadania wydają pluśniecie najbardziej zbliżone do wpadającego w wodę pelletu.

Przypony i haki. Tutaj z pomocą przychodzą, jak zwykle podczas łowienia konkretnych silnych ryb, przypony na żyłce Reflo Power 0,19 zakończone haczykami bezzadziorowymi KKM-B. To ostre jak żyletki powlekane haki komercyjne, które po wbiciu w pysk trzymają jak wściekłe. Nigdy mnie nie zawiodły, dlatego wiążę je również podczas łowienia na Pellet Waggler. Jeśli chodzi o długość przyponu to ja jestem fanem długich na około 35-40 cm, ponieważ są one dla mnie na tyle uniwersalne, że mogę je stosować zarówno do tej techniki jak i do Bomb Feeder (ale o tym może kiedy indziej). Należy oczywiście pamiętać, iż przypony muszą być zawiązane z włosem zakończonym gumką aby umieścić w niej naszą przynętę. Oczywiście istnieją gotowe przypony o wskazanych przeze mnie długościach i wiązane na różnych hakach, jeśli ktoś nie lubi wiązać to zawsze może z takich skorzystać.

Końcowe drobiazgi i montaż. Drobiazgami są agrafki do montowania spławików – Waggler Link Swivels, oraz stopery do blokowania zestawu – Stopz – a całość montujemy prosto i szybko. Na żyłkę główną naciągamy jeden stoper, dalej zakładamy agrafkę do spławika i kolejno przeciągamy dwa stopery. Dwa stopery na dole mają za zadanie zablokować spławik na tyle aby podczas ogromnej ilości rzutów nie przesunął nam zestawu w inne miejsce niż zaznaczyliśmy sobie na żyłce. Kolejnym elementem jest zawiązanie oczka na głównej żyłce i to właściwie wszystko, bo przez oczko pozostaje nam tylko przeciągnąć przypon. Na agrafce wieszamy wybrany waggler i zestaw gotowy! Można łowić.

Reasumując ta metoda jest bardzo łatwa, ale podczas wędkowania wymaga od nas dużo pracy. Zestaw montuję się bardzo prosto, szybko i przyjemnie, a jego skuteczność czasem jest zabójcza! Kluczem do sukcesu jest przemyślenie, gdzie aktualnie mogą przebywać ryby, na jakiej odległości i zlokalizować je na odpowiedniej głębokości ustawiając to stoperami na żyłce głównej. Nie warto podpalać się i ładować pelletem w wodę jak z moździerza, lecz próbować wkręcać ryby podając im regularnie małe ilości ziarenek i drażnić ich zmysł łaknienia. Warto popracować nad swoją techniką przy Pellet Waggler by zaraz po wystrzeleniu z procy w wodę za pelletami wpadł spławik. Ja to robię tak, że na kolanie mam gotową procę z dwoma granulkami pelletu, na podpórce opiera się wędzisko ze zwiniętym krótko zestawem, by po wystrzale odłożyć procę na kolano a wędzisko tylko podnieść i machnąć spławikiem w wodę!

To niezwykle efektywna metoda w ciepłych porach roku, która nie wymaga od nas nic prócz pelletów, wędziska, procy i pracy. Pamiętajcie tylko by zawsze mieć baczenie na spławik, bo one mimo tego, że zaraz po wpadnięciu w wodę są gotowe sygnalizować branie to czasem głodne karpie są szybsze. Ja gwarantuję Wam jedno. Jeśli ryby wkręcą się już w pole łowienia, zrozumiecie co to znaczy spektakularne branie na Pellet Waggler!

Marcin Cichosz.