Blog wędkarski – Sklep Drapieżnik

“Z kajaka po bassa”, czyli Hobie Fishing European Championship 8

Każdy pasjonat wędkarstwa potrafi poświęcić wiele czasu, energii czy tez pieniędzy dla swojego hobby. Czasem w sposób irracjonalny, bo jak inaczej nazwać podróż na ryby liczącą 2000 km? Tak, w tym roku aby zaspokoić mojego wędkarskiego bzika zdecydowałem się na udział w zawodach mających miejsce we Włoszech. W dodatku, ich formuła obejmowała wędkowanie z kajaka!

Jezioro Bolsena, Włochy

Hobie Fishing European Championship to zawody, które śledzę od momentu pierwszej próby wędkarskiej z tego, w dalszym ciągu unikatowego, pływadła. W tym roku była to już ósma edycja tych zmagań i  w końcu stwierdziłem, że opuszczę swoją strefę komfortu i spróbuję swoich sił.

Wydarzenie miało miejsce w dniach 9-11 września, a łowiskiem było jezioro Bolsena.

Panorama na jezioro Bolsena od strony miejscowości Montefiascone

Bolsena jest jeziorem kraterowym i szacuje się, że powstało 370 000 lat temu. Powierzchnia jeziora to około 114 km i jest tym samym największym jeziorem wulkanicznym w Europie. Swoim kształtem przypomina koło, a w najgłębszym punkcie ma 146 metrów głębokości. Na jeziorze leżą dwie wyspy – Bisentina i Martana. Woda w nim jest krystalicznie czysta, co zachęca turystów, choć ciągle jest to kierunek raczej tych włoskiego pochodzenia.

W tym roku HFEC22 w szranki stanęło 75 wędkarzy i wędkarek z całej Europy. Punktowaną rybą był nieznany dla wielu black bass, a zwycięzca musiał pochwalić się pięcioma najdłuższymi sztukami każdego dnia turnieju.

Black Bass – jedyny punktowany gatunek na HFEC22

Zawody rozpoczynał oficjalny trening w dniu 09.09. Wcześniej – przez okrągły miesiąc – żaden ze zgłoszonych uczestników nie mógł pojawić się na wodzie. Celem tego obostrzenia miało być wyrównanie szans, aby każdy startował z podobnej pozycji. Wszystkim musiał wystarczyć jeden dzień by wytypować miejsca i poznać przynęty, z którymi bassy miały współpracować.

Nocne urwanie chmury odłożyło odrobinę rozpoczęcie i plaża, która była punktem startowym całego wydarzenia, zapełniła się kajakami parę minut przed godziną 8:00. Od tej pory do godziny 15:00 mogliśmy w końcu spróbować swoich sił w pojedynku z jeziorem Bolsena, a konkretniej z jej mieszkańcami.

Muszę w tym miejscu przyznać, że był to dla mnie najbardziej ekscytujący i zarazem stresujący moment całych zawodów. Ustępująca niecierpliwość rozpalała entuzjazm rozpoczęcia nowej egzotycznej przygody – z drugiej strony jednak wielka niewiadoma. Miało się za chwilę okazać czy godziny poświęcone na przeczesywaniu wszystkiego do czego udało się dotrzeć w internecie były wartościowe i przyniosą wymierny efekt. 

Taktyka na trening była raczej przewidywalna, a tematem przewodnim miała być obserwacja. Z racji zalążkowej wiedzy o zbiorniku, a także o samym łowieniu bassów, chciałem jak najwięcej podpatrzeć od ludzi, którzy w tej materii mieli już spore doświadczenie. Dodatkowo, niezależnym celem było znalezienie i oznaczenie jak największej ilości miejsc, które miały być obiecujące i rokujące na kolejne dni.


Ze sobą miałem przygotowanych pięć zestawów, które towarzyszyły mi niezmiennie do końca zawodów:

Daiwa Powermesh Ultra Light Spin 1,85 / 3-10g + Daiwa 20 Exceler LT 2000 – do mniejszych przynęt, ale również do techniki „Wacky rig”;
Shimano Zodias Spin 2,03 / 4-12g +  Daiwa 20 Exceler LT 2500 – głównie do metody „Dropshot” lecz później służył mi również do klasycznego jig’owania;
Daiwa Tatula Baitcast 2,00 / 7-28g +  Daiwa Tatula SV TW 103 XSL – zestaw dobrany pod przynęty powierzchniowe. Alternatywnie obsługiwał woblery typu jerk;
Shimano Expride Cast 2,18 / 10-30g + Shimano Curado MGL 151 XG ciężkie jig’owanie oraz pod zbrojenie typu Texas;
Abu Garcia Spike X Crankbait Cast 2,13 / 10-40g + Abu Garcia Revo X Winch – wszystkie głębiej pracujące woblery, cykady oraz chatterbaity.

Sporo jak na jeden niewielki kajak, ale tak to już jest jeśli nie jesteś do końca pewien co Cię czeka na wodzie. Lepiej jest wówczas mieć w zanadrzu kilka możliwości. Z resztą nie byłem w tym odosobniony. Paru zawodników miało ze sobą nawet kilkanaście zestawów.

Pierwsze próby złowienia nieznanej dotąd ryby – black bassa na nowym terenie zakończyły się całkiem optymistycznie. Udało mi się złowić w sumie kilkanaście sztuk, co uspokoiło mój niepokój i dało iskierkę nadziei, że może nie jestem na tak straconej pozycji. Wypunktowałem także zadowalającą ilość miejsc, w których mogłem spodziewać się brania. Oczywiście „zadowalającą” biorąc pod uwagę, że było to niecałe siedem godzin na nieznanym dotąd łowisku.

Uczestnicy HFEC22

Dzień zakończył się oficjalnym rozpoczęciem imprezy, na którym nakreślone zostały raz jeszcze zasady, a uczestnicy mogli się poznać i wymienić spostrzeżeniami. Najlepszymi osiągnięciami podczas treningu mogli pochwalić się Włosi, co nie było dla nikogo wielkim zaskoczeniem.

Kolejne dni to już właściwe zawody czyli punktowana rywalizacja. Zarówno w sobotę jak i w niedzielę musieliśmy się stawić o 6:00 rano na wspomnianej wcześniej plaży. Każdy z nas otrzymał oficjalne miarki i indywidualny numer. Prawidłowo zgłoszona ryba musiała leżeć z zamknięty pyskiem na miarce z widocznym numerem zawodnika. Wszystko to musiało się zawrzeć na zdjęciu, które później trzeba było przekazać przez aplikację TourneyX. Jeśli któryś z tych warunków nie został spełniony organizatorzy odejmowali centymetry, a w najgorszym wypadku dyskwalifikowali rybę.  Centymetry również można było stracić jeśli nie wróciło się na metę w wyznaczonym czasie. Deadlinem była godzina 15:00 i wszyscy do tego czasu musieli oddać numery startowe.

Jak największa ilość sztuk na pokładzie to był plan na pierwszy dzień. Z racji – mimo wszystko – dalej małego doświadczenia w tego typu wędkarstwie celem było po prostu zapunktowanie.

Przez okrągły dzień odwiedziłem wszystkie miejsca treningowe dodając do tego kilka nowych, obiecujących. Sprawdził się również schemat, w którym bassy miały bytować w mocno zarośniętych miejscach. Do tego stopnia zarośniętych, że podwodna roślinność miała kilka metrów, a swoim szczytem sięgała tafli wody. Wówczas należało szukać tzw. „oczka”, czyli po prostu miejsca, w którym roślinność nieco ustępowała tworząc lukę na umieszczenie przynęty.  Ryby wówczas dobrze reagowały na robako-podobne gumy bez obciążenia, uzbrojone centrycznie jedynie w pojedynczy hak Gurza WACKY DS Hook – 1.  Tzw. zestaw „Wacky rig” uzupełniał FishUp Scaly FAT 4.3″.

Tego dnia z powodzeniem zapełniłbym ilością ryb spory kosz wędkarski. Na moje nieszczęście, niestety większość z nich mieściła się w przedziale 20-24 cm. Punktowane ryby zaczynały się od 25 cm, a takich udało mi się zgłosić dwie sztuki – odpowiednio 27 cm i 31 cm.

Oczywiście nie stawiało mnie to wysoko w tabeli, ale w moim prywatnym założeniu wszystkie cele w mniejszym lub większym stopniu zostały spełnione. Pierwsze punkty otrzymane i mnóstwo frajdy z holi i ilości bassów.

Drugiego dnia od razu ruszyłem w miejsce, w którym udało się trafić dobre ryby. Bardzo szybko dodałem do karty niemal dwie identyczne sztuki, tj. 29 cm i 32 cm. Aby tam dotrzeć musiałem jednak pokonać około trzydziestominutową trasę, dlatego szybkie punkty przekonały mnie by miejsce dokładnie obłowić. Druga sprawa to pogoda, a raczej silny wiatr, który w niedzielę mocno dokuczał i przykuł mnie w nim niemal do końca zawodów. Był to delikatny blat pokryty na sporej powierzchni metrowym dywanem zielska. Roślinność rozpoczynała się już na dwóch metrach, a kończyła nawet na 10. W tym miejscu prym wiodły głębiej pracujące woblery. Moimi faworytami była Rapala DT Dives-To oraz Westin MegaBite DR Crankbait.

Do końca dnia wiatr nie ustępował i skutecznie spychał lekki kajak z mojej miejscówki. Udało mi się przechytrzyć jeszcze kilkanaście sztuk, jednak żadna nie dała więcej punktów.

Tym samym zakończyły się 8 zawody Hobie Fishing European Championship. Jak dotąd były to najbardziej dynamiczne i obfite w ryby zawody z tej serii. Zgłoszono prawie 800 sztuk w ciągu dwóch dni, a dwie najdłuższe ryby mierzyły 51 cm

Zwycięskie podium Hobie Fishing European Championship 2022

Pierwsze miejsce zajął Jonas Michelberger z Niemiec, który uzyskał bardzo imponujący wynik. Suma długości złowionych przez niego ryb wynosiła 373 cm! Oprócz zdobycia tytułu i fantastycznych nagród rzeczowych, zwycięzca otrzymał również sponsorowany udział w Hobie Fishing Worlds.

Na drugim miejscu uplasował się włoski zawodnik Luca Santenini z wynikiem 363 cm. 

Na trzecie miejsce natomiast wskoczyła Manon Rocher z Francji, której wynik wynosił 356 cm. 

Zakończenie Hobie Fishing European Championship 2022

Jeśli chodzi o mnie, swój udział podsumowuje jako ciekawą przygodę i wspaniałe doświadczenie. Celem było złowienie chociaż jednego black bassa. Udało się złowić ich kilkadziesiąt, chociaż bez większych okazów.

Co więcej, nie zniechęciłem się i próbowałem dalej, bo zostałem jeszcze kilka dni po imprezie.  Wtedy okazało się, że jedno z lepszych miejsc znajduje się w pobliżu startu i złowienie pięciu punktowych ryb nie stanowiło problemu – cóż, traktuje to jako przekorność losu 😉 Udało mi się trafić nawet dwie ryby pod 40 cm, jak również straciłem dwie, które cały czas nie dają mi spokoju… Były znacznie większe i mogły mieć tę niemożliwą piątkę z przodu.


Dla tak rybnej i egzotycznej wody chce się wracać, dlatego mówię Bolsenie  „Ci vediamo!”.  Z pewnością nie był to mój ostatni krok na tych czarnych, skąpanych w słońcu plażach. 

Tekst opracował
Jędrzej Daszuta


Zdjęcia:
udostępnione
dzięki uprzejmości organizatora zawodów Hobie Fishing European Championship 8,
– Jędrzej Daszuta,
– Adobe Stock.